logo

Oddział Poznań

  • 1
  • 2
  • 3

IV Elegia nadbałtycka

To była smutna ziemia, surowa północna ziemia
Miłosz

Morze Bałtyckie – gdy spojrzeć na globus –
jasnoniebieski jaszczur więziony
cielskiem tygrysa Skandynawii, z łapą
oplątaną prospektami Leningradu.
Odra–Rega–Warta–Pregoła: cztery
ciemne żyły żywiące mnie, sycące
dyszącego wśród wydm Lewiatana.

Zielone palce falochronów niby
akuszerek dłonie gdy wypływały
z portu i jak matki ramiona gdy
ze sztormu powracały żółte kutry.
O, ileż tęsknoty, trwogi i nadziei
rozbiły czarne demony – kafary.
A blizna Regi pulsującą tarłem

certy pośród rozległego echa łąk
i pędzlem upału malowane niebo?
Są dwie drogi; spójrz! warga wody swej
dotyka siostry z niskiego błękitu
i szeleszcząca bielą strużka plaży,
skąd brzeg osuwa się w labirynty dna:
na wschód, związany węzłem pamięci na –

wschód... Kołobrzeg jak surowy burszyn
w którym zatrzasnęła się bańka blasku:
ciemnozielony wagon i na peron
wylewający się skrzep głosów–i–głów;
ogonem ryby uderzający w twarz wiatr,
oślepiający plaży piec i ciało
topielca któremu koniecznie chciałem

zajrzeć w oczy. Co zobaczył? Czego ja
dotknąłem, gdy dwuletni w nieodległym
od Królewca miasteczku wpadłem w topiel
Pregoły i matka w ostatniej sekundzie
na kolanach zdołała wydobyć mnie
za piętę? Co ujrzę gdy światło oczu
odpłynie tunelem łuny płaczącej

całym wieczornym morzem? Żegnany,
przez wody witany: narodzin, chrztu, śmierci.
Przecinając pługiem pociągu przestrzeń
powiązałem łańcuchem żelaznego
echa Niemen, Bug, Wisłę, Wartę aż
Odra zaszumiała jak na grani globu.
A „Giermanija” grzmiała jak czarny głaz

coraz głębiej od gwiazd: tak sztorm wypierał
czas. Lewiatan bluzgiem fal porty prący
w gardziel rzek. On i dziś pod ponurą powieką
dna liczy kości budowniczych Sankt–
Pietierburga, zlizanych z mapy małych
cmentarzy, cegły kościołów i bruku
łby. O, błogosławione ławice rybaków i ryb.

Zbyszkowi Kozubowi