Trzeba mi było skoczyć w noc,
w deszcz, aby ocalić ogród
starych rozłożystych drzew
z domem opartym
na ich pniach –
i choćby jeden szczęśliwy dzień,
który był udziałem tego domu.
Oto dziś moje życie:
godziny codziennych trosk
kropla po kropli
zlepiają się w kałużę.
A ja wciąż wędruję
po planecie łąki
i szukam dawnych miejsc –
matki z koszem jabłek
w południowym słońcu
na chwilę zatrzymanej.