logo

Oddział Poznań

  • 1
  • 2
  • 3

Gazeta Obywatelska nr 10

W dziesiatym numerze:

  1. Spawalniczy łuk-Kornel Morawiecki
  2. Euro będzie spoko-Urszula M. Radziszewska
  3. Podatek od kapitału- Kornel Morawiecki
  4. Stefan Bryła-Grażyna Ślęzak
  5. Trwam walka o wolność-Tadeusz Rydzyk
  6. Apel do senatorów RP
  7. Zwycięstwo Hollandea- Michał Pawlak
  8. Wielka ropa wielka polityka-Paweł Gricuk
  9. Prawo na dobra niematerialne-Bartłomiej Piotrowski
  10. Czerwony smok i Biały Orzeł- Michał Orzechowski
  11. Apel Euro 2012- Adam Borowski, Andrzej Gwiazda, Michał Orzechowski, Zbigniew Romaszewski, Ula M Radziszewska
  12. Co oferują pracodawcy- Izabela Wagner
  13. Zostaliście oszukani- Jan Stanek
  14. Na diabła nam taka edukacja- Ewa Nawrocka
  15. Przemilczane zarzuty- Krzysztof Kowalczyk
  16. Wielkie wrocławskie dziury-Albert Łyjak
  17. Biedaszybnicy- „szejkowie wodoru”- Marzena Sikora
  18. Na szachownicy wyborczej-Mikołaj Iwanow
  19. Wybory w Grecji-Michał Pawlak
  20. Prywatne loty kosmiczne-tłum. Michał Pawlak
  21. Piękniej kuszeni-Grzegorz Kowal
  22. Stworzyć alternatywę- Koalicja 1 maja
  23. Życie jest piękne-Jan Ewaryst
  24. Pracuję więc rozmawiam-Jarosław Makowski
  25. Wypowiedzenie zmieniające-Krystian Munia
  26. W obronie polskiej historii- Solidarność Walcząca Berlin
  27. Mistrz- Marek Zalewski, Michał Pawlak
  28. Spojrzenia

„Koko, koko, Euro spoko” – na ludową nutę śpiewa zespół Jarzębina, który wygrał konkurs na oficjalny hymn polskiej reprezentacji na Mistrzostwa Europy 2012. Niestety, spoko raczej nie będzie. Niepokojących sygnałów jest coraz więcej.

I nie chodzi tylko o to, że Polska – mówiąc kolokwialnie – leży, jeśli chodzi o przygotowanie infrastruktury drogowej i kolejowej. W poprzednim numerze opisywaliśmy stan boisk, autostrad, dróg dojazdowych w Gdańsku czy Wrocławiu. Na Ukrainie jest tylko ciut lepiej (autostrady Ukraina miała niemal gotowe, jako pozostałość po trasach wojskowych z czasów ZSRR). Najgorsze, że leży też kwestia bezpieczeństwa.

Krew na ulicach

Niedawno Ukrainą wstrząsnęła seria zamachów bombowych w Dniepropietrowsku. Ładunki podłożone w centrum miasta raniły kilkadziesiąt osób. Panikę musiało uspakajać wojsko.
Wkrótce w sieci pojawiło się wiele teorii na temat celu ataku. Ponieważ równie gorącym „ukraińskim” tematem jest również sprawa uwięzienia i pobicia Julii Tymoszenko, niektórzy twierdzili, że za atakami mogła stać opozycja. Inni dowodzili, że odwrotnie – to służby specjalne chcą (wzorem zamachów w Rosji tuż przed wybuchem drugiej wojny czeczeńskiej) oskarżyć opozycję o terroryzm. Jeszcze inni sądzili, że sprawa mogła dotyczyć właśnie organizacji Euro.
Tę ostatnią teorię obalają ukraińscy śledczy, jednak nie chcą podać szczegółów. Prasa na Ukrainie spekuluje, że mogły to być porachunki przestępcze lub biznesowe, co wydaje się o tyle nieprawdopodobne, że przestępcy zazwyczaj dokonują zamachów na konkretny cel, typu mafijna knajpa lub samochód wroga. Te bomby wybuchły jednak w koszach na śmieci na ruchliwych ulicach.
Możliwa jest jeszcze jedna interpretacja. Że służby specjalne innych krajów mogły mieć interes w tym, by odstraszyć kibiców z Europy, którzy chcieliby przyjechać na Ukrainę.

Kraj przetargowy

Pomarańczowa Rewolucja na Ukrainie zimą 2004 i 2005 roku rozwścieczyła Kreml. Wybory prezydenckie były fałszowane na korzyść Wiktora Janukowycza, który – mimo oczywistego oszustwa – został od razu uznany przez Moskwę. Dopiero masowe protesty Ukraińców zmieniły tę sytuację.
Silnego poparcia dla ukraińskiego zrywu udzieliła Polska. Śp. Prezydent Lech Kaczyński przez całą kadencję starał się utrzymać z Ukrainą jak najlepsze stosunki. Warszawa była wówczas, jak określali komentatorzy, ambasadorem Ukrainy w kontaktach z Unią Europejską. Ukraina zaczęła swoist y marsz do Europy.
To wszystko było wyjątkowo nie na rękę władzom rosyjskim. Dodatkowo Kreml był rozjuszony po wyjeździe Kaczyńskiego, Juszczenki, Adamkusa i Ilvesa do Tbilisi w czasie wojny w Gruzji. Ukraina stała się areną wojny podjazdowej Kremla i Europy, w tym wypadku Europy rozumianej jako antyrosyjski sojusz państw także spoza UE. Nic więc dziwnego, że Rosja może dziś próbować storpedowania Euro na Ukrainie. Bo właśnie impreza Euro miała być jednym z elementów polityki przeciągnięcia Ukrainy do strefy wpływów europejskich.
Prezydent Ukrainy Wiktor Janukowycz na razie usiłuje się wzorować na Putinie i Łukaszence, budując jedynowładztwo na wzór totalitarny. Sam wydaje się być albo graczem między wschodem a Zachodem na wzór białoruski, albo – po prostu – rosyjskim agentem wpływu.

Kto chce rozwalić Euro?

Tak więc Rosja może być właśnie tym krajem, któremu może najbardziej zależeć na porażce Ukrainy na Euro. Ale nie tylko. Charakterystyczne jest, że po informacji o pobiciu w więzieniu Julii Tymoszenko najostrzej wypowiedzieli się politycy niemieccy. Z prasy niemieckiej od dawna płynęły sygnały, że w obliczu koszmarnych opóźnień w przygotowaniu imprezy przez Polskę i Ukrainę Euro mogłoby zostać przeniesione do Niemiec. Teraz jest już na to za późno, choćby z powodów technicznych, jednak Niemcy nadal sugerują wprost, że Euro mogłoby się odbyć tylko w Polsce. Niemieccy politycy, a z nimi duża część polityków europejskich, zapowiedzieli bojkot Euro na Ukrainie. Oczywiście w imię obrony praw człowieka.
Niemcy mają obecnie rozliczne interesy prowadzone wspólnie z Rosją (przykład pierwszy z brzegu – rura na dnie Bałtyku). Nie wiadomo więc, czy służbom niemieckim również nie zależy na „rozwaleniu” Euro na Ukrainie. To jednak są pytania bez odpowiedzi.

Policja we mgle

Ale to nie wszystko. Kibice z Europy rzeczywiście mogą się bać pojechać na Ukrainę. Ale czy tylko tam?
Polska policja nie jest, delikatnie mówiąc, dobrze przygotowana do Euro. Policjanci zazwyczaj nie znają języków obcych, a w razie awantury między, na przykład, kibicami angielskimi i holenderskimi najpewniej miałaby poważne kłopoty z opanowaniem sytuacji, czego dowiodło zupełnie nieporadne zabezpieczenie zeszłorocznego Marszu Niepodległości w Warszawie. Rozeznanie policjantów w środowiskach polskich kibiców również jest nienajlepsze – niedawno świeżo upieczony komendant wojewódzki z Dolnego Śląska przekonywał w telewizji, że kibice Śląska Wrocław i Ruchu Chorzów mają… „sztamę”. Kto ma blade pojęcie o środowiskach kibicowskich, ten wie, że pan komendant plecie głupstwa.
Do tego polscy policjanci nie są odpowiednio przeszkoleni. Czy będą umieli w razie potrzeby zareagować w obliczu wielojęzycznego i niekoniecznie trzeźwego tłumu? Na Zachodzie jest oczywiste, że obywatel zagubiony w obcym mieście może po prostu podejść do policjanta, który uprzejmie i sprawnie pomoże mu dotrzeć do celu albo zaoferuje inną, adekwatną pomoc. Bba, policjant sam wypatrzy w tłumie zagubionego turystę i sam zapyta, czy w czymś pomóc. Czy ktoś widział w Polsce takiego policjanta?

Strach się bać

Optymista powie, że może nie będzie tak źle. Realista jednak zauważy i chaos organizacyjny, i tajemniczą grę polityczną ponad naszymi głowami.
Jedyne, w czym można pokładać nadzieję, to wrodzona gościnność Polaków i Ukraińców. Może nasza kultura, skłonność do hurraoptymizmu i dowcip zastąpią autostrady, koleje i rozsądek rządzących w obu krajach.

autor: Urszula M. Radziszewska