logo

Oddział Poznań

  • 1
  • 2
  • 3

Pożegnania Macieja Frankiewicza

mfnekrolog1

Głos Wielkopolski, dodatek Solidarność, poniedziałek 22.06.2009
Maciej nie żyje!? Przestań głupio żartować!! Takie były reakcje większości z nas, którzy mieliśmy to szczęście, że Go znaliśmy a On obdarzył nas swoją przyjaźnią.

Jesień 1981 roku była w Polsce wyjątkowo gorąca.. NSZZ Solidarność rozpoczął akcję wykonywania napisów o potrzebie dostępu Związku „S” do środków masowego przekazu. I, jak to w życiu i w historii bywało, największej pomocy wolnościowemu ruchowi jakim była Solidarność, udzielali ludzie młodzi. Niewielu z nas pamięta, że w tamtym czasie, najbardziej czytelne napisy w Poznaniu, np. nad kasami kina „Bałtyk”, wykonywał student Wydziału Architektury Politechniki Poznańskiej, Maciej Frankiewicz. Wówczas za takie czyny groziło zatrzymanie przez Milicję, przesłuchania, groźby, szantaże i pobicia. Na zakończenie któregoś dnia, już po wykonaniu iluś tam napisów, spotkałem Macieja w Zarządzie Regionu NSZZ „S”. Nagle okazało się, że inna grupa młodych ludzi wykonujących napisy została zatrzymana w komisariacie MO na Wildzie. Decyzja Macieja była natychmiastowa: jedziemy interweniować, żeby ich uwolnić! Hm.., student drugiego roku

Politechniki z maturzystą z liceum nie stanowili zapewne problemu dla osiłków w komendzie, mających za sobą cały aparat represji, ale ta sytuacja pokazuje wrażliwość i sposób postępowania Macieja. Ludzka krzywda, niesprawiedliwość, ograniczanie wolności wywoływały u Niego natychmiastową reakcję niezgody i działania! To panujący wówczas obłędny ustrój niesprawiedliwości społecznej, zmusił Takich ludzi do działań w imię sprzeciwu, walki o wolność i solidarności ze słabszą, chociaż liczebnie większą częścią społeczeństwa.
W momencie ogłoszenia wojny polsko – jaruzelskiej student Maciej Frankiewicz okazał się na tyle groźnym wrogiem ustroju socjalistycznego, że od 13 grudnia 1981 roku był poszukiwany listem gończym. Został internowany na początku stanu wojennego, w styczniu 1982 roku, razem z innymi działaczami Związku. Może nie wszyscy też wiedzą, że „nasz poznaniak” był w Polsce jedynym więźniem politycznym, który kilkakrotnie uciekał ze wszelkiego rodzaju aresztów w Polsce (!)

Od 1983 roku Maciej Frankiewicz zorganizował w Poznaniu Solidarność Walczącą, której trzon tworzyli karatecy z klubu karate Feniks, która to organizacja była w latach osiemdziesiątych najbardziej sprawną organizacją opozycyjną na terenie Poznania i Wielkopolski ( http://www.sw.poznan.pl) .
Najtrudniejsze lata były jednak wciąż przed Maciejem. Marazm, zmęczenie i zniechęcenie społeczeństwa w drugiej połowie lat 80. nie złamały jednak Jego woli walki o lepsze jutro dla Ciebie, naszych dzieci i dla nas wszystkich. Redagowany przez Niego dwutygodnik Solidarność Walcząca przetrwał dziesięć lat... Osoby parające się tego typu działalnością wiedzą co to znaczy, przy braku dochodowych reklam. Mówiąc wprost, tygodnik ten a później miesięcznik i kwartalnik, był przez Macieja przez wszystkie te lata finansowo utrzymywany.

Od 1994 roku Maciej Frankiewicz związał się z samorządem Poznania, widząc w nim możliwość realizacji społecznych celów. Mimo to, pełniona przez Niego od 1998 roku funkcja zastępcy Prezydenta Poznania nie była usłana różami. Idea budowy wielopoziomowego, krytego stadionu przy ul. Bułgarskiej była komentowana w pierwszych latach w baardzo różny sposób.. Z satysfakcją można jednak zauważyć, że po ogłoszeniu wyników i zwycięstwie organizacji piłkarskich mistrzostw Europy „Euro 2012” zarówno Poznań jak i inne miasta pretendujące do jego organizacji, przeżywają prawdziwy boom inwestycyjny. A społeczności wszystkich tych regionów, radością i dumą napawa fakt uczestnictwa w tak ważnym przedsięwzięciu. Obyśmy, przecinając wstęgę otwarcia stadionu przy ul. Bułgarskiej, nie zapomnieli o Tym, Który był pomysłodawcą „Euro 2012” w Poznaniu. Prawdziwym sercem i gorącym jego orędownikiem.
Szymon Jabłoński, Jerzy Fiećko, Szymon Łukasiewicz

Poznałam Macieja na towarzyskim przyjęciu u Szymon Jabłońskiego w czasie majówki 2009. roku. Prawdę mówiąc, byłam pełna dystansu wobec „urzędnika wysokiego szczebla” na wieść o tym, że na przyjęciu ma być zastępca Prezydenta Poznania. Jakże mylne były to obawy! Maciej okazał się człowiekiem bardzo otwartym!, o ciekawej osobowości. Zapamiętałam Go jako człowieka bardzo ciepłego, uważnie słuchającego innych ludzi. Człowieka życzliwego, pełnego humoru i radości życia, wnoszącego wiele pozytywnej energii w kontakcie z drugą osobą. Mój Boże, pomyślałam, że też inne miasta nie mają Takich Prezydentów!
Elżbieta Skibicka

Strażnik pamięci

Jego charakterystyczna, wysoka sylwetka widoczna była pośród licznego zgromadzenia. Zazwyczaj podczas różnych świąt i obchodów w Poznaniu jako Wiceprezydent reprezentował władze miasta, przemawiając w ich imieniu. Ale nigdy nie były to oficjalne mowy. Ze znajomością tematu, a przede wszystkim z osobistym zaangażowaniem opowiadał o bohaterach walki o wolność i niepodległość Polski za czasów komunistycznego reżimu, jak i hitlerowskiej okupacji, o męstwie powstańców warszawskich i bezprzykładnej ofiarności Orląt Lwowskich. Najbliższej Mu zapewne historii Wielkopolski poświęcał pełne dumy i wzruszenia o Poznańskim Czerwcu 1956, Powstaniu Wielkopolskim czy swojej wielkiej miłości – 15 Pułku Ułanów Poznańskich. Bliskie mu były dzieje i kultura naszych rodaków na Kresach, pochylał się serdecznie nad ich problemami i angażował w pomoc. Z uwagą wysłuchiwał sędziwych weteranów wojennych, których otaczał wielkim szacunkiem.

Przenosił w nasze dni pamięć – pamięć o pięknych ludziach: sławnych bohaterach narodowych i tych bezimiennych szeregowych, którzy pospołu zapisywali chlubne karty naszej historii, tej najnowszej i tej dawniejszej. Tę pamięć przekazywał młodym, pokazując godne naśladowania wzory ich rówieśników. W tak naturalny, bezpośredni sposób uczył patriotyzmu, zaczynając od własnej rodziny. Córki swoje od najmłodszych lat zabierał na obchody świąt i rocznic narodowych wierząc, że później same będą odczuwały taką potrzebę.
Prezydenta Macieja Frankiewicza będzie brakowało różnym środowiskom, bo też liczne były pola jego działalności i aktywności.
A nam zwykłym mieszkańcom Poznania, uczestnikom uroczystości patriotycznych najbardziej będzie brakowało wzruszeń podczas Jego pięknych wystąpień wygłaszanych z pamięci, a raczej prosto z serca.
Anna Niedziela

Gazeta Wyborcza, piątek, 19.06.2009
MACIEJ FRANKIEWICZ – Pożegnanie legendy podziemia.

Byliśmy pewni, że jeżeli komuś z nas pisane jest długie życie, to właśnie Jemu. Zadziwiał nas w ostatnich latach niebywałą witalnością. Maratony biegane regularnie, wspinaczki na wysokie szczyty górskie w różnych częściach świata, sport na co dzień. Nic nie wskazywało na to, że przykry wypadek przy okazji konnej przejażdżki sprzed miesiąca będzie miał tak straszliwe konsekwencje. Wiadomość, że Maciej nie żyje, wydawała się i wydaje się nadal – nierzeczywista. Przecież z tak wielu opresji wychodził zwycięsko, bez szwanku na ciele i duszy.

Znaliśmy się przez ponad ćwierć wieku, związały nas czasy stanu wojennego. Dyskretny i trochę nieśmiały w kontaktach prywatnych, w podziemnej robocie wykazywał upór, odwagę, brawurę. Zawsze szedł na pierwszą linię, nigdy z boku. Gdy z sympatią, czasem ze współczuciem, obserwowaliśmy Jego zmagania z niełatwą materią rządzenia w czasach demokracji – a przez dziesięć lat pracy na stanowisku vice-prezydenta Poznania przeszkód musiał pokonać niemało – widzieliśmy jakby innego człowieka: wyważonego, działającego z namysłem, jeśli trzeba – z ostrożnością. Ale czasem, gdy należało podjąć trudne i nie zawsze popularne decyzje, potrafił być zdecydowany jak dawniej. Nie do nas należy sporządzanie bilansu z dekady Jego służby we władzach grodu Lecha, inni zrobią to lepiej i z większym znawstwem. Nie mamy jednak wątpliwości, iż uznanie naszego miasta za najlepiej przygotowane do EURO 2012 nie byłoby możliwe bez Jego uporu i niebywałej pracowitości. Dziś chcemy przypomnieć historię bardziej w czasie odległą i bardziej romantyczną, przypomnieć legendę „Stefana Bobrowskiego”, szefa poznańskiej Solidarności Walczącej. Może wtedy właśnie, w latach 80., przebiegł swój najcięższy maraton i zdobył najtrudniejszy szczyt?

Maciej był jednym z założycieli NZS na Politechnice Poznańskiej, już wówczas dał się poznać jako świetny organizator. Internowany w stanie wojennym, zbiegł z ośrodka w Gębarzewie (przy okazji pobytu w szpitalu w Gnieźnie), by wrócić tam po kolejnym zatrzymaniu. W lipcu 1982 zwolniony, wkrótce po tym stał się jednym z najzacieklej tropionych przez SB ludzi w Wielkopolsce. Zatrzymania, aresztowania, ucieczki – w tym ta najsławniejsza, z aresztu w Lesznie w 1984 r. – uczyniły z Niego jedną z najbardziej znanych i malowniczych postaci konspiry. W r. 1983 założył poznański oddział Solidarności Walczącej, za zgodą jej przywódcy Kornela Morawieckiego i kierował nim aż do upadku PRL-u. Wspominał w ubiegłym roku, przy okazji jubileuszu 25–lecia SW: „Mówiliśmy o sobie: „Żołnierze SW” i tak się w większości czuliśmy. Tej idei, Polsce wolnej, niepodległej, Polsce naszych marzeń, naszych snów, byliśmy gotowi podporządkować i poświęcić praktycznie wszystko. Mniej się liczyły szkoła, studia, rodzina.” Brzmi to nieco patetycznie, Maciej patosu nie lubił, ale wiedział, że jubileusz ma swoje prawa i stosownej retoryki wymaga. Rzecz w tym, że On w tamtych latach naprawdę podziemnej robocie poświęcił całe swoje życie. Wysoki, lekko pochylony, z bujnym zarostem, przypominał XIX-wiecznych bojowników z niepodległościowych konspiracji. Miał w sobie ten sam żar ofiarności.

Wbrew przeciwnościom, pomimo tego, iż od czerwca 1985 do bodaj września 1986 znów był aresztowany, stworzył jedną z najsprawniej działających grup podziemnych w Wielkopolsce, obok zaprzysiężonej kadry młodych „bojowców”, zdolnych do przeprowadzenia tak spektakularnych akcji, jak i wytrwałej roboty w podziemnych drukarniach, wciągnął do współpracy z utworzonymi przez organizację pismami znaczący krąg poznańskiej inteligencji. Swoim pseudonimem „Stefan Bobrowski” podpisywał najbardziej tu radykalne apele i manifesty antykomunistyczne, ale też godził się na redakcyjną samodzielność wydawanych przez SW periodyków, dzięki czemu na niezależnym rynku wydawniczym pojawiły się tak cenne czasopisma, jak „Czas” (1984, pod redakcją Włodka Filipka) i „Czas Kultury” (1986, założony przez Rafała Grupińskiego). Utworzył i redagował dwutygodnik „Biuletyn SW”, kierował podziemnym radiem i dziesiątkami najróżniejszych akcji. Sobie znanymi sposobami zdobywał papier i sprzęt drukarski, organizował kryjówki i manifestacje, na których nierzadko szedł w pierwszym szeregu. Pomagał uciekinierom z innych zniewolonych krajów i z armii sowieckiej. Zajmował się sprawami zasadniczymi i drobnymi, był od wszystkiego. Pisał buntownicze, tak wtedy potrzebne teksty. Z biegiem lat stał się niekwestionowaną legendą poznańskiego podziemia.

Przed kilkoma miesiącami publicznie wzywał przyjaciół z wielkopolskiej SW, by byli dumni z tamtych dokonań, bo dobrze przysłużyły się one do odzyskania wolnej Polski. To przyjaciele byli dumni z Niego, z Jego dokonań. I to On zasłużył się sprawie wolności jak mało kto w naszym pokoleniu.

Żonie Joannie, córkom Agnieszce i Ani z serca współczujemy. Choć wiemy, że słowa w tej chwili tak niewiele mogą.

Ola Bessert, Szymon Jabłoński, Szymon Łukasiewicz, Jurek Fiećko, przyjaciele Macieja z tamtych lat i dziś.

mfnekrolog2